Zapoznanie Ines, Łucji i Lisy
Pewnego ciepłego, wrześniowego dnia, kiedy słońce mocno grzało, Ines szła do szkoły. Czuła się szczęśliwa, ponieważ był to dzień, kiedy miała pierwszy raz przeprowadzić lekcję przyrody dla swojej pani i klasy. Wobec tego jej teczka zawierała także projekt, który uczennica przygotowała – kartkę z narysowanym na niej lasem tropikalnym, w którym podpisała starannym pismem wszystkie zwierzęta i rośliny. Dziewczynka właśnie wchodziła do budynku szkolnego. Cały czas była tak zajęta myślami o tym, jak to będzie przeprowadzić lekcję, że nawet nie zauważyła kilku nowych mebli, które ustawiono z samego rana w holu szkoły. Natomiast wchodząc po schodach na pierwsze piętro, z nieuwagi uderzyła o jeden ze stopni i natychmiast się przewróciła. Bolała ją noga i ręka, ale na to nie zważała; okazało się bowiem, że w domu nie zamknęła niektórych komór plecaka, więc teraz wypadły z nich przybory szkolne: piórnik, zeszyty, podręczniki. Musiała to wszystko pozbierać ze schodów oraz włożyć z powrotem do tornistra. – A to pech – mruknęła, kiedy z piórnika wysunęły się jeszcze kolorowe długopisy. W dodatku przechodzące obok dzieci deptały jej książki i zeszyty, niektóre patrzyły na nią, a później odwracały głowę w bok, udając, że jej nie zobaczyły, inne przechodziły obojętnie, a część pokazywała ją palcami kolegom i śmiała się:
– Co za niezdara, co za niezdara!
Ines było przykro, uwagi dzieci wcale jej przecież nie pomagały w pakowaniu plecaka. Żadna osoba nie przysunęła jej nawet leżącego po drugiej stronie szerokich schodów zeszytu, nie pomogła dziewczynce. Nagle jednak do Ines podeszła jedna z uczennic, bez słowa podając jej podręczniki i zeszyty, których dziewczynka nie mogła dosięgnąć. Uczennica była dość wysoka, charakteryzowały ją długie i faliste miedziane włosy oraz oczy takiego samego koloru. Uśmiechała się cały czas, podając Ines książki, choć prawie zadeptywała przy tym swoją długą aż do ziemi spódnicę.
– Dziękuję – odezwała się wzruszona Ines, także się uśmiechając.
– Ależ nie ma za co, przecież nie wypadałoby nie pomóc osobie, której wszystko się wysypało z plecaka, i to zaraz przed lekcjami – odpowiedziała nieznajoma dziewczynka i dodała: – Nie wiem tylko, czy zdążę ci pomóc, ponieważ lekcje zaczynają się już niedługo, a nie chciałabym się spóźnić; będziemy dziś ponoć omawiać ciekawy temat na pierwszych zajęciach, jak mówiła pani.
– W takim razie ty już lepiej idź na lekcję, a ja sama dokończę się pakować – stwierdziła Ines. Jednak dziewczynka pokręciła głową, mówiąc, że „przecież nie może jej zostawić z takim bałaganem”.
W tym momencie podeszła do nich jeszcze jedna dziewczynka. Od razu podała Ines kilka kolorowych długopisów, uśmiechając się do niej.
– Hej, mam nadzieję, że mogę pomóc – powiedziała wesoło – Nie rozumiem, dlaczego prawie nikt nie zauważył, że na schodach leży tyle przyborów szkolnych!
– Dziękuję za pomoc, cieszę się bardzo. Właściwie, to jak wy się nazywacie? Ja mam na imię Ines.
– Ładne imię! Za to ja nazywam się Łucja – oznajmiła uczennica wyróżniająca się miedzianymi włosami i długą, kolorową spódnicą.
– A ja mam na imię Lisa – rzekła ostatnia dziewczynka, uśmiechając się miło.
Kiedy udało im się pozbierać wszystkie rzeczy, Ines bardzo podziękowała.
– Nie ma za co – odparły Łucja i Lisa, po czym Łucja uznała: – Teraz jednak musimy już iść do naszych sal na lekcje. Widzę na moim zegarku, że za trzy minuty zaczyna się pierwsza lekcja; więc do zobaczenia następnym razem. Może spotkamy się na pierwszej długiej przerwie na dziedzińcu? Chciałabym was bliżej poznać.
– Chętnie! Może dowiemy się czegoś o sobie nawzajem? – zainteresowała się Ines.
– Bardzo się cieszę, ale możemy spotkać się jednak na kolejnej długiej przerwie? Na pierwszej jem obiad w stołówce – wyjaśniła Lisa.
– Dobrze! To na razie! – zgodziły się dziewczynki i pożegnały się.
O dalszych spotkaniach Ines, Łucji i Lisy dowiecie się w kolejnych opowiadaniach.